Tuesday, August 5, 2014

Alex Hills - Ostranenie

Wsłuchiwałam się ostatnio w utwory Alexa Hillsa – kompozytora brytyjskiego urodzonego w 1974 roku. Przyczyna, dla której sięgnęłam po jego płytę „Music of Making Strange” była taka, że od prawie dwóch lat regularnie uczęszczałam jego wykłady, które genialnie poruszały zagadnienia muzyki tonalnej. Muzyka Alexa Hillsa jednak, w przeciwieństwie do jego wykładów, nie patrzy wstecz.

Muszę przyznać, że świat muzyki elektronicznej, traktowanie dźwięku jako zjawisko samowystarczalne, czy utwory oparte jedynie na strukturach rytmicznych są mi obce. Wysłuchanie chociaż kilku taktów „Partiels” Griseya powoduje, że nagle ogarnia mnie tęsknota za ukochaną, tak dobrze znaną zależnością dominanty i toniki. Zdając sobie sprawę z mojego ubogiego obeznania w tej sferze, postanowiłam ją krok po kroku – i proces ten trwa już jakiś czas – eksplorować.

Największą uwagę na płycie Alexa Hillsa przyciąga ostatni utwór o tytule, który zdradza filozofię kompozytora i inspirację dla jego twórczości: „Ostranenie”. Sięgnęłam do słownika i zaczęłam czytać… I dzięki temu tytułowi już wiem, jak przekonać ignorantów (do których niegdyś należałam) do muzyki niekonwencjonalnej!

Ostranenie to neologizm stworzony przez rosyjskiego myśliciela Viktora Shlovskiego. Oznacza on „zdziwaczanie” – czynienie czegoś dziwnym w artystycznym celu. Ostranenie bezpośrednio odnosi się do literatury – język, którym posługujemy się na co dzień, ten, w którym pisze się artykuły i powieści jest językiem normalnym. Ten, którym pisze się wiersze, musi być „dziwny”, czyli obfitować w zniekształcone wersje tego, co jest nam znane. W muzyce ostranenie odbywało się przez setki lat w na gruncie ustabilizowanych form (zniekształcenia formy sonatowej u Beethovena), pojedynczych dźwięków i ich zachowania w systemie tonalnym (jak na przykład proste B w sonacie Mozarta, które zamienia się w pełne napięcia, potrzebujące rozwiązania Ais) czy technik kompozytorskich (przykładem może być skomplikowana struktura Die Kunst der Fuge Johanna Sebastiana Bacha).

Dzisiaj jednak bardzo trudno jest nas czymś zadziwić. Rozwiązania dominanty na tonikę spodziewamy się tak samo, jak i rozwiązania zwodniczego, więc element zaskoczenia traci na swojej mocy... Formy sonatowe gramy od lat i już nas nie dziwi, że czasami zdarzają się dwie ekspozycje lub brakuje II tematu… Kunst der Fuge jest wielkie dlatego, że jest; ale czemu tak naprawdę tak sądzimy - nie wiadomo. Wszystko jest normalne; o wszystkim słyszeliśmy; wszystkiego nas nauczono.

Moją propozycją na owo zobojętnienie jest potraktowanie muzyki tonalnej (tej starszej i tej nowszej) jako prozę. Jako język normalny, codzienny, który znamy i którego używamy. Służy nam oczywiście do przekazywania emocji, ale jest to język pozbawiony anomalii.

Muzykę eksperymentalną zaś proponuję potraktować jak poezję. Pełną dziwnych porównań; neologizmów; metafor, które na pierwszy rzut oka nie mają sensu.
Jak wiersze – te dziwnie krótkie i te nadzwyczajnie długie.
Te, które korzystają z pełnych zdań z odwróconym szykiem i te, które zupełnie wyparły się podmiotu i orzeczenia.
Jak wiersze bez tytułu i te bez konkluzji, i te tak mocno skomplikowane, że wydają się być poza zasięgiem czytelnika.
Jak poezję, która powstaje z potrzeby artysty, jak poezję, która nie chce ubierać kostiumu sprzed lat. Poezję, której zadaniem jest sprawić, byśmy poczuli się dziwnie i nieswojo, wyprowadzić nas z wygodnej równowagi.


Zachęcam, by krok po kroku śledzić to, co dziś komponują muzycy. (Zachęcam też siebie samą, codziennie!) Nawet, jeśli będzie nam trudno przebrnąć przez całe dzieło, to… właśnie o to chodzi. Nie ma być łatwo i z góry, i podane na talerzu, i zrozumiale. Muzyka ma być zdziwaczałym wierszem. Ma być ostranenie. 

No comments:

Post a Comment