Byłam ostatnio świadkiem występu 13-letniego pianisty, który z wirtuozowskim rozmachem wykonał na koncercie La Campanellę Liszta i jedną z rapsodii kompozytora. Grał z niezwykłą techniczną swobodą, z siłą i szybkością, której pozazdrościć mógłby niejeden dorosły pianista! Pomimo aplauzu i zachwytów ze strony publiczności, od współwystępujących na koncercie słychać było jedynie krytykę: że to niewłaściwe, aby dziecko skupiało się jedynie na graniu na pokaz, a nie przekazywało wyższych emocji.
W związku z owym "jadem", sączącym się z ust młodszych i starszych muzyków, pragnę krótko i zwięźle apelować, abyśmy wyzbyli się zazdrości. Skupmy się każdy na sobie - własnych brakach i niedociągnięciach - i zamieńmy je w energię napędową do stawania się coraz lepszym. Nie porównujmy się z innymi, nie chciejmy być lepsi od kogoś.
Słuchając kolegi, oceniajmy merytorycznie. Negatywne wrażenia zachowajmy dla siebie - użyjmy ich do osobistego rozwoju, a nie wykorzystujmy ich jako głównego tematu rozmów za plecami kolegi. Pogratulujmy mu jego występu, jaki by on nie był.
Nie namawiam do bycia nieszczerym - absolutnie nie. Namawiam do bycia życzliwym. Do pielęgnowania w sobie pozytywnych emocji wobec drugiego muzyka.
Kiedy pojawi się w nas zazdrość spowodowana sukcesem lub umiejętnościami innego instrumentalisty, wyrzućmy ją do kosza na śmieci. Nie pielęgnujmy jej, nie żywmy nią naszych ego, nie poniżajmy innych, by poczuć się lepiej. Przejdźmy nad umiejętnościami i talentem drugiej osoby obojętnie - ze spokojem przyznajmy, że ma ona prawo do bycia i geniuszem, i beztalenciem, i kimś pośrodku. Z tym samym spokojem zabierzmy się do pracy nad sobą, by krok po kroku zbliżać się tam, gdzie będziemy zadowoleni z siebie...
Ręczę, że pomimo oczywistej psychologicznej natury tego posta, kwestia wyzbycia się zawiści wobec innych muzyków sprawia, że my sami stajemy się lepszymi instrumentalistami. Swobodniejszymi, bardziej profesjonalnymi, obiektywnymi w samoocenie. Polecam!
W związku z owym "jadem", sączącym się z ust młodszych i starszych muzyków, pragnę krótko i zwięźle apelować, abyśmy wyzbyli się zazdrości. Skupmy się każdy na sobie - własnych brakach i niedociągnięciach - i zamieńmy je w energię napędową do stawania się coraz lepszym. Nie porównujmy się z innymi, nie chciejmy być lepsi od kogoś.
Słuchając kolegi, oceniajmy merytorycznie. Negatywne wrażenia zachowajmy dla siebie - użyjmy ich do osobistego rozwoju, a nie wykorzystujmy ich jako głównego tematu rozmów za plecami kolegi. Pogratulujmy mu jego występu, jaki by on nie był.
Nie namawiam do bycia nieszczerym - absolutnie nie. Namawiam do bycia życzliwym. Do pielęgnowania w sobie pozytywnych emocji wobec drugiego muzyka.
Kiedy pojawi się w nas zazdrość spowodowana sukcesem lub umiejętnościami innego instrumentalisty, wyrzućmy ją do kosza na śmieci. Nie pielęgnujmy jej, nie żywmy nią naszych ego, nie poniżajmy innych, by poczuć się lepiej. Przejdźmy nad umiejętnościami i talentem drugiej osoby obojętnie - ze spokojem przyznajmy, że ma ona prawo do bycia i geniuszem, i beztalenciem, i kimś pośrodku. Z tym samym spokojem zabierzmy się do pracy nad sobą, by krok po kroku zbliżać się tam, gdzie będziemy zadowoleni z siebie...
Ręczę, że pomimo oczywistej psychologicznej natury tego posta, kwestia wyzbycia się zawiści wobec innych muzyków sprawia, że my sami stajemy się lepszymi instrumentalistami. Swobodniejszymi, bardziej profesjonalnymi, obiektywnymi w samoocenie. Polecam!
No comments:
Post a Comment