Przeciętny muzyk ma pewne obycie historyczne - swoją wizję wydarzeń od pierwszych zapisków Greków aż do muzyki współczesnej. Postrzega w określony sobie sposób kompozytorów, ich dzieła, style - a wszystko to układa się ładnie na osi czasu.
I ja do tych właśnie należę. Mam styczność z różnymi stylami, często wertuję faksimile, gram na historycznych instrumentach, i mniej-więcej orientuję się co zdarzyło się w XX wieku, że dzisiejsza muzyka wygląda tak, a nie inaczej. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że postrzeganie historii muzyki w taki "udogodniony" sposób to swoiste pójście na łatwiznę... Nie jesteśmy bowiem w stanie ogarnąć umysłem tych wszystkich osób, które jedna po drugiej uczyły się muzyki przez 1000 lat i nie możemy mieć pewności, że tajemnicze znaczki w XI-wiecznym chorale znaczą to, co podaje podręcznik (jest to zapewne po prostu wątpliwie uzasadniony- z braku wystarczających źródeł- domysł autora).
Dlatego tak bardzo kocham te momenty, które wytrącają mnie z wygodnej wizji historii muzyki; momenty, w których poznaję twórczość kompozytora w niczym nie przypominającego tego, co miałam w wyobrażeniu o epoce. Posłuchajmy, jak niesamowite, odważne, szalone rzeczy działy się w umyśle Antona Reichy, niemieckiego kompozytora z czasów beethovenowskich. Jeśli nie znacie Reichy, to warto go poznać - zapewniam, że każdy jego utwór będzie niespodzianką :-)
Zaprezentuję Wam fugi Reichi - godne kompozytora nawet i nam współczesnego. Cały cykl 36 Fug został wydany w 1803 roku w Wiedniu i prezentował "nowe" podejście Reichy do sztuki fugi. Niektóre z kompozycji są doprawdy dziwaczne. Numer 8 moduluje przez wszystkie tonacje, numer 13 zaś napisany w "nowym systemie harmonicznym", stworzonym przez Reichę.
Oto Fuga numer 9, na temat Scarlattiego:
zaś tutaj Fuga numer 12, w metrum na 2/8!
Jeśli ta muzyka brzmi dziwacznie dla naszych, XXI-wiecznych uszu, to jakie wrażenie musiała robić na ludziach z przełomu XVIII i XIX wieku?! Jakie musiała wzbudzać emocje! Coś niesamowitego... Prawda? :-)
No comments:
Post a Comment